Fortica w Omišu

Twierdza Starigrad Fortica została zbudowana na górze Dinara w miejscu ruin fortu rzymskiego. Powstała prawdopodobnie na przełomie XIV i XV wieku, dzięki piratom, którzy w tym czasie rządzili Omišem. Z jej ruin można oglądać panoramę Omiša oraz kanion rzeki Cetina. W dobrą pogodę widoczne też są wyspy Brać, Hvar i Śolta oraz środkową część Polijce.
Między XII a XV wiekiem Omiś był w rękach piratów. Kontrolowali oni z wież Forticy miasto i morze. Największe zniszczenia Forticy z Omiša, powstały w XVIII w. w wyniku trzęsienia ziemi oraz na wskutek silnych wiatrów i burz.

Do Forticy w Ośmiu prowadzą trzy drogi:

  1. Najłatwiejsza do dojechanie samochodem do wsi Baućići, nie sprawdzałam, czytałam o tym.
  2. Z Omiša niedaleko portu, to jest od strony morza.
  3. Szlak od strony rzeki Cetina leżący między dwoma tunelami, najtrudniejszy.

Polub mnie

Omiś Fortica

Foto: Katarzyna Dorycka

Moje wrażenie o wspinaniu się na Fortice w Omišu

Gdy zdecydowałam się, że chcę w Omišu obejrzeć Fortice, zaczęłam przygotowania. Pomocne w tym były Google. Z Google dowiedziałam się, że są dwie trasy, którymi można wejść na Fortice. Jedna trudniejsza druga łatwiejsza. Łatwiejsza trasa znajduje się od strony morza, natomiast trudniejsza od strony rzeki Cetiny. Trudnością jest kąt nachylenia góry pod którą się wchodzi. Najpierw prześledziłam te trasy na mapie. Ponieważ na co dzień, moim jedynym fizycznym wysiłkiem, jest ruszanie myszką przez 12 godzin, wybrałam łatwiejszą. Wprawdzie w weekendy dochodzą spacery z psem, czasami i po 10 km, ale to nie jest wspinanie się po górach. Na co dzień po górach nie chodzę.

WŁĄCZCIE DŹWIĘK

Video: Katarzyna Dorycka
Pilot drona: Wiktor Dorycki

Jak już wspomniałam wybrałam na mapie tę łatwiejszą trasę. Ponieważ lubię być dobrze przygotowana do tego co robię, zaczęłam szukać opisu trasy oraz informacji gdzie znajduje się jej początek. Znalazłam wskazówki dotyczące miejsca początku trasy oraz jej opis, a uzupełnieniem tego było odnalezienie tego miejsca na mapie. Było ono dość charakterystyczne i łatwe do zapamiętania, ponieważ znajdowało się za tunelem w Omišu. Po przyjeździe do Chorwacji postanowiliśmy zrealizować swoje marzenie. Pojechaliśmy do Omiša. Wiedziałam, w jakim miejscu znajduje się początek trasy, trzeba było jednak najpierw znaleźć miejsce do zaparkowania samochodu. Kto był w Omišu ten wie, że to nie jest takie proste. W tym wypadku pomogło nam trochę to, że zaplanowaliśmy rozpocząć naszą wspinaczkę wcześnie rano. Gdybym miała zrobić to jeszcze raz, a zamierzam, to wstałabym jeszcze wcześniej. Jeżeli zamierzacie tam wchodzić, to radzę Wam, zróbcie to jak najwcześniej się da. To jest naprawdę bardzo istotne.

Po zaparkowaniu samochodu i zmienieniu butów, zaczęliśmy szukać miejsca startu. Nie bardzo jakoś mi się to wszystko zgadzało. To, co pamiętałam jak to miejsce miało wyglądać nijak się miało do tego co widziałam. Cóż, trzeba było „zasięgnąć” języka. Podeszliśmy do sympatycznie wyglądającego Chorwata i spytaliśmy: ” Gdzie jest wejście na Fortice? ”. Zaczął nam coś tłumaczyć, ale wskazywał w przeciwnym kierunku. Ponieważ byłam pewna, że to wejście jest gdzieś tu, postanowiłam spytać jeszcze raz. Okazało się, że tabliczka z napisem Starigrad była kilka metrów od nas. To było miejsce startu, lecz ja miałam wrażenie, że coś jest nie tak. Fakt, że pierwszy Chorwat się mylił, skomentowałam do męża: ”Widzisz jaką genialną masz żonę, jestem lepiej poinformowana niż rodowity Chorwat, mieszkający tu na stałe ”.

Początek wejścia był trudny, wysokie głazy na które trzeba było się wspiąć, bardzo śliskie, nie było gdzie postawić nogi.
Mąż zaczął mnie namawiać: ”Wracajmy, nie dasz rady, to jest trudna droga”.
Ja :”Nie znasz mnie, jestem twarda baba, dam radę. To tylko tak na początku. Później będzie łatwiej. Przecież to jest łatwa trasa, tak czytałam w Internecie”.
Trasa była stroma i śliska, ponieważ było mokro. Jedynym oparciem dla nog były skały i wystające korzenie. Dobrze, że byliśmy w dobrych butach, takich do chodzenia po górach. Nie wiem co by było, gdybyśmy wybrali się w sandałkach.
Szliśmy dosyć szybkim tempem, więc w pewnym momencie mąż zaproponował abyśmy odpoczęli, na przewróconym w poprzek trasy drzewie. Usiadłam na tym pniu i to był mój największy błąd. Kąt nachylenia góry był tak duży, że musiałam mocno zapierać się nogami, aby utrzymać pion. Na moje nieszczęście w tym miejscu był znacznie przerzedzony las. Gdy spojrzałam w dół, to wtedy dotarło do mnie, że góra ta jest naprawdę stroma. Idąc nie widziałam tego. Przecież ja przez całe życie mam lęk wysokości. Zakręciło mi się w głowie. Nie wiem tylko, czy to z powodu wyżej wymienionego lęku, czy z uświadomienia sobie, że ja na pewno nie chcę tą drogą wracać. Za skarby świata, nie. Czyli, czy chce czy nie, mam tylko jedno wyjście, iść do góry. Do tej pory, jakoś tak tę wspinaczkę traktowałam „na luziku”. Od tego momentu „spięłam się”. Poczułam, że się znalazłam w sytuacji przymusowej. Nie było to miłe.

Natychmiast wstałam, aby nie przedłużać przyglądania się tej górze. Jeszcze szybciej zaczęłam się wspinać. Nie zauważyłam ile to trwało. Gdy weszliśmy na górę, widok który zobaczyłam, był wystarczającą nagrodą za trudy wspinaczki.

Było pięknie, pięknie, pięknie…

Foto: Katarzyna Dorycka

Spotkaliśmy na górze Francuzów, którzy nasz wejście nagrodzili oklaskami. Spowodowane to chyba było tym, że mieliśmy wielkie plecaki. Nie za bardzo ciężkie ale dosyć duże. Oni tego nie wiedzieli. Powiedzieli, że gratulują nam wejścia tą stroną, bo oni nie mieli odwagi tędy wchodzić. Zrobiło nam się bardzo miło.

Z góry właśnie zaczynała schodzić jakaś wycieczka. Po rozmowie z jednym z jej uczestników, wszystko stało się jasne. Pomyliłam trasy. Poszliśmy tą trudniejszą trasą. Spotkany Chorwat, widząc nasze wielkie plecaki, chyba radził nam pójście tą łatwiejszą trasą, od strony morza. Ja, głupia zarozumiała baba, przekonana o swojej genialności, tego nie zrozumiałam. Trudno, stało się. Ale warto było.

Zrobiło się pusto. Widoki były przepiękne. Ptaki, cykady i ciepły wiatr. Bajka… Najważniejsze, że mogłam się tym nacieszyć, bo nikt mi nie przeszkadzał. Takiego momentu bardzo mi brakowało w trakcie zwiedzania Parku w Plitvicach.

Postanowiłam, że jeszcze tu wrócę. Tak było przyjemnie, że nie chciało się schodzić. Po zrobieniu zdjęć i filmów, trzeba było się zbierać. Robiło się coraz później a tym samym, cieplej. Upał dawał się we znaki.

Przy schodzeniu krajobraz był zupełnie inny. Miejscami trafialiśmy na takie niezwykle urocze mini łąki, z wyschniętymi trawami. Były miejsca gdzie rosły duże, piękne, jasno zielone pinie. W dużej części trasy schodziło się takimi „niby” schodami, trochę zrobionymi przez naturę a trochę przez człowieka. Ta trasa cieszyła się większa popularnością, co i raz spotykaliśmy, idących z naprzeciwka ludzi.

Niefrasobliwość niektórych z nich była bardzo duża. Panie wchodziły w sandałkach, zrobionych z cieniutkich paseczków, ryzykując poważne kontuzje. Do tego duże dekolty w sukienkach i bluzkach. Wyobrażałam sobie jakiego koloru będą mieli skórę po kilku godzinach przebywania na słońcu.

Moja rada jak będziecie chcieli wejść na Fortice w Omišu:

  1. Wstać wcześnie rano, dzięki temu będzie chłodniej przy wejściu i zejściu. Przy tym drugim droga prowadzi prawie cały czas w słońcu. Korzyścią jest również większa liczba miejsc do parkowania na terenie Omiša.
  2. Wziąć ze sobą spory zapas wody.
  3. Koniecznie dobre buty, które zapewnią bezpieczeństwo wspinaczki.

W sumie wycieczkę uważam za bardzo udaną. Uświadomiła mi ona konieczność popracowania nad swoją kondycją fizyczną, bo lęku wysokości to nie uda mi się pozbyć.

W ruinach zamku pracowała jedna osoba. Wyobraźcie sobie, ona tę trasę musi pokonywać codziennie. To jest dopiero mieć „pod górkę” do pracy. Myślę czasami o tym stojąc w korkach. Wiem jedno, wolałabym chyba wchodzić codziennie i pracować w Forticy, niż spędzać każdego dnia kilka godzin w samochodzie, aby dojechać do pracy.

Komentowanie jest wyłączone